czwartek, 22 kwietnia 2010

jak w przedszkolu

Brzydka ostatnio ze mnie gospodyni, żona, matka...
Obiady robię w locie albo nie robię wcale.
Odżywiam się niezdrowo, jem w pośpiechu.
Tak już mają biznesłomanki na starcie:)

Ale ostatnio chwila wytchnienia zaowocowała bardzo smacznym, "przedszkolnym" obiadkiem.
Indyk w potrawce, ryż  i jarzynka.

Kto jest na tak??
Na pewno moja kochana J. na diecie:)


indyk w potrawce
/przepis autorski/

Upieczona z ulubionymi przyprawami pierś indyka, często podlewana bulionem.
Ryż ugotowany na sypko
Marchewka z groszkiem uduszona na maśle


sos do mięsa:
2 łyżki masła
łyżka mąki
szklanka mleka
kilka kropli soku z cytryny
curry
łyżeczka delikatnej musztardy
natka pietruszki

Upieczoną pierś z indyka kroje na plastry.
W rondelku topię masło, dodaję mąkę i energicznie mieszam. Zasmażkę rozprowadzam mlekiem (lub śmietanką 12%). Dodaję curry, sok z cytryny i musztardę. Mieszam cały czas by sos był aksamitny. Jeśli ciągle pojawiają się grudki rozprowadzam dodatkowo mlekiem bądź bulionem.
Polewam mięsko i podaję.


Słodziak był rozanielony prawdziwie przedszkolnym obiadkiem. Może dlatego, że do przedszkola jeszcze nie chodzi i skojarzeń złych nie posiada:)


Tymczasem przypominam, że jutro Międzynarodowy Dzień Książki.
Warto wybrać się do biblioteki lub księgarni po jakieś nowe odkrycie.
Lub chociaż otworzyć na chwilę swoją ukochaną książkę.
Ja aktualnie czytam Okruchy dnia Kazuo Ishiguro i jestem rozanielona:)
kto zachwycił się filmem z Anthonym Hopkinsem i Emmą Thompson, ten nie przejdzie obojętnie i obok książki.
Polecam!

sobota, 10 kwietnia 2010

bez słów

czwartek, 1 kwietnia 2010

kolorowankowo

Każdy ma inny sposób na zrelaksowanie się, pozbycie się nerwowego ścisku w dołku i natłoku myśli.
Jedni (jak mój ślubny) wsiadają na rower i pocą się przez 50 km, inni idą się wytańczyć, jeszcze inni zawijają się w ciepły kokon pod kocykiem i przesypiają (o ile nie mają w domu dwulatka, który skutecznie im to uniemożliwia) a ja najczęściej nalewam sobie lampkę wina lub robię kawę i... koloruję.

Kolorowanie mnie uspokaja, przenosi w inny wymiar, kojarzy mi się z dzieciństwem, z moją siostrą i wspaniałymi godzinami, które spędzałyśmy nad czarno-białym, który zamieniał się w fullcolor:)
By uatrakcyjnić sobie zabawę kolorowałyśmy np. jeden rysunek na zmianę lub powielałyśmy ten sam szkic, by zobaczyć jak różnie można go przedstawić, a największą radochą było tzw. kolorowanie na STOP. Ustalenie sobie 5 min. na dany obrazek i tylko tyle czasu aby zapełnić go kolorem.
Oj, więcej było takich uciech i kreatywnej zabawy!

Ostatnio bardzo polubiłam kolorowanie mandal. Jest coś niezwykle relaksującego w powtarzalności ich wzorów, w sferycznej konstrukcji, która daje wrażenie zapętlania się. Bawię się kolorami, czuję, że choć odtwórczo coś tam jednak tworzę.
Pomijam całą filozofię w okół tego - mnie to relaksuje i natchniewa nawet bez Buddy w tle:)

I pojawia się tylko, wciąż ten sam problem od lat - brak ciekawych kolorowanek dla dorosłych.
W Polsce króluje wydawnictwo Egmont czyli Disney i Manga do spółki. Albo koszmarki zwierzęco-ludzikowate.
Nawet dla dzieci żal czasem to kupić.

Kilka lat temu kupiłam sprowadzane z Wielkiej Brytani kolorowanki Doodle Design (z pięknymi wzorami angielskich tkanin) wciąż to jednak dość droga sprawa.
Mandale do kolorowanie prezentuje natomiast wydawnictwo WIR, w którym już rzeczywiście wybór większy ale wzory raczej uproszczone, dla dzieci.
tak więc na polskim rynku bida z nyndzą, jak powiedziałby mój dziadek.


Dlatego wielkie hip hip huuura!!! ostatnio wyrwało się z moich piersi, gdy na stronie www.jakoloruje.pl znalazłam kolorowanki do drukowania. Obok kiczu i typowych kolorowanek dla dzieci znalazłam tzw. kolorowanki artystyczne - głównie szkice znanych obrazów.
Ich wykonanie nie jest może w pełni zadowalające, ale dla mnie to po prostu szał ciał i spełnienie marzeń, bo kolorowanki z dziełami mistrzów malarstwa śniły mi się od dawna.
Polecam!






To co Siorra?
Kiedy przyjeżdżasz pokolorować na STOP?
:)