Książki, których nie czyta się od deski do deski ale za to odwiedza się je regularnie.
Tak traktuję poezję - nie potrafię przeczytać całego tomiku poetyckiego - choć wiem, że czasem funkcjonują właśnie, jako całość i w owej całości prezentują dopiero swój sens.
Podobnie jest ze zbiorami opowiadań, krótkimi formami prozatorskimi, esejami....
No i książkami kucharskimi:)
Już dawno nie pochłonęła mnie powieść - wielotomowa, wielostronicowa. Pewnie ze względu na tryb życia. Z dwulatkiem obok jest czas tylko na krótkie formy:)
Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, gdy w saloniku In Medio w Starym Browarze znów trafiłam na niebywałą okazję - za dwie książki Philippa Delerma zapłaciłam 19,98!
Za tak niewiele - tyle maleńkich przyjemności.
Bo jak tu się nie uśmiechnąć, gdy czytam o rzeczach na pozór nieistotnych, drobnych, a które jednak tworzą nasze życie przyjemniejszym i ciekawszym? Zapach jabłek w piwnicy, paczka ciastek przyniesiona z cukierni w niedzielne popołudnie czy ów tytułowy, pierwszy łyk piwa - najwspanialszy w letni upalny dzień?
Delerm patrzy na świat jak poeta codzienności. W każdym dniu odnajdując coś wartego zauważenia, odnotowania, opisania.
Mogą to być rzeczy bardzo przyjemne, jak i te mniej rozkoszne a jednak sprawiające, że nasze życie jest pełne niespodzianek i zadziwień np.owa przerwana, przez niezapowiedzianych gości, sjesta. Jakkolwiek by się nie było towarzyskim - niezapowiedziany gość to przecież zawsze zgrzyt i kłopot. Przynajmniej w pierwszej chwili:)
Teraz do zamknięcia tryptyku brakuje mi już tylko tomu Dickens, cukrowa wata i inne smakołyki , który zapowiada się jak kwintesencja moich pasji - jedzenie i literatura w jednym.

To paradoksalny luksus. Jednoczyć się z całym światem w niezmąconym spokoju, wśród aromatu kawy. A w gazecie prawie same potworności, wojny i katastrofy. Gdybyś wysłuchał tego wszystkiego przez radio, naraziłbyś się na ciosy fraz, walących w ciebie jak w bęben. Z gazetą jest zupełnie inaczej. Rozkładasz ją, na ile się da, na kuchennym stole, pomiędzy tosterem a maselniczką. Jakoś tam dochodzi do ciebie, że czasy są pełne okrucieństw - ale pachną przy tym porzeczkowym dżemem, kakao, grzankami...
Piętka chleba [fragment z tomu Zamordowana sjesta.]
- Zostało jeszcze jakieś pieczywo?

Brak pieczywa budzi konsternację niewspółmiernie wielką wobec doznanej szkody. Nie mając chleba, łamiecie zasady, zostajecie wyjęci spod prawa. Świecą wam przykładem ci, którzy umieli się w porę zabezpieczyć, wrzucając w niedzielne popołudnie na półkę pod tylna szyba bagietkę zbawicielkę, która wynagrodzi im godziny zmarnowane w korkach. Dotrą do domu w środku nocy, całkiem wykończeni i nie będą mieli najmniejszej ochoty na kolację - ale za to będą mieli chleb. Bo o wiele ważniejsza od samego jedzenia jest tu kwestia psychiki. Chleb stał się szkieletem, rusztowaniem dni...
Philippe Delerm
Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności
/La premiere gorgee de bierre et autres plaisirs minuscules/
Warszawa 2004
/La premiere gorgee de bierre et autres plaisirs minuscules/
Warszawa 2004
oprawa twarda
stron: 84
cena regularna: 29,90
stron: 84
cena regularna: 29,90
Philippe Delerm
Zamordowana sjesta
/La sieste assassinee/
Warszawa 2005
/La sieste assassinee/
Warszawa 2005
oprawa miękka
stron: 84
cena regularna:24,90
stron: 84
cena regularna:24,90
Przełożył: Wawrzyniec Brzozowski
Wydawnictwo Sic!
zdjęcia okładek pochodzą ze strony wydawnictwa
www.wydawnictwo-sic.com.pl zdjęcia okładek pochodzą ze strony wydawnictwa
3 komentarze:
poeta codzienności - jak pięknie powiedziane.
Bardzo bym chciała móc zajrzeć do książek, o których piszesz. Dla mnie lektury, które budowane są z na pozór nieistotnych elementów, są jak gorzka czekolada, którą trzeba jeść powoli, by móc docenić jej smak. Dziękuję Ci za ten tekst.
uwielbiam Delerma zwłaszcza pierwszy łyk piwa, książkę dostałam w prezencie od wyjątkowej osoby przed wyjazdem do Włoch oj przydała się, przydała:)
Dawno juz ją mam... Jejku jak ja lubię "Mało brakuje, a można by zjeść na zewnątrz"...:)
Prześlij komentarz