piątek, 2 października 2009

kruszon Marylki

W poniedziałek Siorra uszczęśliwiła mnie, przywożąc kawałek ciasta od Mamy.
Wczoraj Mama obiecała w ten weekend zrobić "powtórkę z rozrywki" byśmy załapali się na więcej:)
Jej kruszon to wielowarstwowa przyjemność - kruchy spód, kwaskowate nadzienie, puszysta kopułka bezowa a na dokładkę jeszcze słodziutka kruszonka:)

Podaję przepis, który służy Mamie od 83 roku i sprawdza się zawsze!




Kruszon Marylki

Ciasto:
3 szklanki mąki
5 żółtek
2 łyżki proszku do pieczenia
3 łyżki cukru
posiekana margaryna (lub masło)
2 łyżki gęstej śmietany
2 łyżki kakao

Pianka bezowa:
5 białek, szczypta soli (można dodać również budyń waniliowy w proszku)

Nadzienie: 
świeże owoce: agrest, porzeczki, wiśnie, rabarbar - najlepiej smakują te kwaskowate. Świetnie wychodzi również z konfiturami i dżemami.

Mąkę z żółtkami, margaryną, proszkiem do pieczenia, śmietaną i cukrem zagniatamy na sprężyste ciato i dzielimy na 3 części. Jedna z nich powinna być trochę większa - ją wałkujemy i kładziemy na dno blachy. Do jednej z pozostałych części dodajemy kakao. Obie chowamy do zamrażalnika na ok 30 min.
W tym czasie ubijamy pianę z białek ze szczyptą soli.
Na ciasto układamy warstwę owoców lub konfitury.
Na nią kruszymy lub ścieramy na tarce kakaową masę.
Następnie lejemy piankę z białek i posypujemy startą jasną masą ciasta z zamrażalnika.
Pieczemy w 180st przez ok 1 godzinę.

Smacznego!




Ps. Słowo kruszon, ma oczywiście, w kulinarnym słowniku, jeszcze jedno znaczenie. To napój na bazie musującego wina ze świeżymi owocami, wodą sodową i lodem. Gdy już jesienna szaruga da nam się we znaki, trzeba będzie napić się sangrii lub kruszonu, wspominając gorące dni lata...

Brak komentarzy: