Piątek - weekendu początek.
To był pracowity tydzień.
Zasłużyłam na drinka.
Sączę Cuba Libre i na myśl przychodzi mi pewna barcelońska knajpka, do której zaprowadził nas Pablo.
Żadnego szyldu, witryny... tylko drzwi, do których trzeba zapukać. Lokal dla wybranych.
Trochę szemrany, zadymiony (ciekawe czy od kiedy obowiązuje w Hiszpanii całkowity zakaz palenia w tej knajpce można palić?) ale za to dostaliśmy tam najlepsze Cuba Libre pod słońcem.
Barman hojną ręką nalał nam rumu... oj nalał:)
Ilekroć piję ten drink - myślami wracam do tamtej chwili.
Ilekroć wracam do tamtej chwili - powraca n o s t a l g i a.
Tęskno, znów tęskno...
Cuba Libre*
/long drink/
40ml białego rumu (Bacardi is the best)
10ml soku z cytryny lub limonki
lód
coca cola
plasterek cytryny lub limonki
Najpierw lód, potem rum i sok z cytryny
Uzupełniamy coca colą. Mieszamy i wrzucamy plasterek cytryny.
Potem sączymy i przenosimy się myślami daleko.
Następnie robimy drugiego drinka... i tak, aż do wyczerpania zapasów:)
Miłej nocy!
* ten drink ma już ponad 100 lat i mówi się, że powstał z połączenia tego co najlepsze na Kubie (rum) i w USA (coca cola).
piątek, 15 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
A ja się nie zgodzę - uważam że do Cuba Libre to jedynie Havana Club! Bacardi nie jest od dawna produkowany na Kubie a taki drink to tylko z kubańskim rumem. Pozdrawiam ;-)
A ja sobie zrobię takiego dronka i też odplynę myślami :-)
Prześlij komentarz