środa, 30 września 2009

o kulinarnych zwyczajach Hiszpanów, cz.2

Oprócz wielu podróży po Hiszpanii, na własny rachunek, byliśmy też gośćmi naszych przyjaciół z Barcelony i mieszkaliśmy u nich przez 3 tygodnie. To dało nam możliwość obserwowania "prawdziwego życia", zajrzenia im do kuchni, lodówek, poobserwowania podczas codziennego wykonywania kulinarnych czynności. Wiele się wtedy dowiedziałam o hiszpańskiej kuchni, zwyczajach, tradycjach.
Tym, co jako pierwsze rzucało się w oczy, była kawiarka. Zaobserwowaliśmy to zresztą już wcześniej, na stypendium w Bambergu. Każdy Hiszpan, który tam przyjechał, albo rozpakowywał z walizy własną kawiarkę, albo była to pierwsza rzecz, jaką nabywał po przyjeździe do Niemiec.
Dzień Hiszpana, zaczyna się bowiem, od wypicia mocnego aromatycznego naparu przyrządzonego w kawiarce. To cudo sprawia, że nawet średniej jakości kawa smakuje bardziej szlachetnie. Moja wątroba nie umie sobie poradzić z tzw. zalewajką, natomiast przefiltrowanych przez kawiarkę kaw mogę wypić kilka.
Oczywiście producenci kawiarek prześcigają się w ich designie i udoskonaleniach, ale ta klasyczna (na zdjęciu obok) była najczęściej spotykana przeze mnie w hiszpańskich domach. Kawiarka jest również świetnym wynalazkiem dla tych, którzy lubią dobrą kawę pić nawet na biwaku - jest lekka, poręczna i sprawdza się w campingowych warunkach.

Tak więc hiszpańskie śniadanie (desayuno) z kawiarką to norma. Oprócz kawy- kawałek melona, pieczywo, plaster szynki lub sera, magdalenka lub rogalik.
Do pracy, szkoły czy na dłuższą wycieczkę Pablo i Pili zabierali kanapki (bocatas) z bagietki posmarowanej miąższem pomidora, oliwą, z dodatkiem szynki lub z jajkiem sadzonym. Jest to świetna alternatywa dla kanapki z jajkiem na twardo bo... mniej pachnąca:)
Zresztą bocaty można kupić w Hiszpanii wszędzie - w każdej kawiarni, sklepie, barze a nawet w McDonaldzie. Kosztują od 2-5 euro.

W pracy Hiszpanie mają obowiązkowo przerwy obiadowe - jadają na mieście lub, w niektórych firmach czy fabrykach, w pracowniczej stołówce.
Wojtas zwiedzał kiedyś służbowo fabrykę w Katalonii. Był zdumiony gdy w stołówce do obiadu podano... dobre wino butelkowane:) Kultura picia wina w Hiszpanii to zresztą osobny rozdział, o którym więcej jeszcze napiszę.

Wracając do owej pory obiadowej - wypada ona na godziny mniej więcej 13-16 i wtedy to, drodzy moi - dla nas turystów jest najlepsza pora, by w kraju Cervantesa zjeść pysznie, dużo i tanio.
Tzw. menu del día, bo o nim mowa, jest często charakterystyczne dla danej knajpki, restauracji czy regionu. Niektóre lokale podają w zasadzie przez cały rok to samo - specjalizując się to w paelli to w daniach rybnych. W innych miejscach menu może zmieniać się codziennie lub co tydzień. Ceny oczywiście też się różnią w zależności od miejsca. Nie polecam jeść np. na La Rambla w Barcelonie czy na głównych promenadach nadmorskich miejscowości. Zbyt wielu Niemieckich czy Amerykańskich turystów powinno być dla nas ostrzeżeniem. Lepiej odejść kilka kroków od plaż i głównych turystycznych szlaków, rzucić okiem na menu (zawsze wisi na zewnątrz lokalu) i klientelę. Miejsca uwielbiane przez tubylców są pełne ludzi właściwie cały czas. Siedzą przy stolikach, jedzą przy barze a ostatnio, od kiedy nie wolno palić w lokalach, równie gęsto tłoczą się przed restauracjami. Jeśli w Katalonii menu podane jest zarówno po hiszpańsku jak i katalońsku, a nie ma wersji angielskiej czy niemieckiej - to kolejny dobry znak. Oczywiście warto przed podróżą poznać najważniejsze nazwy potraw, żeby się zupełnie nie pogubić.
Jedyne na co trzeba zwracać uwagę, aby uniknąć przykrej niespodzianki, to dodatkowe informacje, tzw. drobnym druczkiem. Pod menu mogą się pojawić podpisy informujące o tym, że cena podana jest bez podatku VAT, że siedząc na tarasie lub przy stoliku na zewnątrz lokalu nasz rachunek będzie powiększony o kilka euro, że cena menu nie wlicza opłaty ze obsługę etc, etc.

Menu del día zazwyczaj składa się z:
pierwszego dania lub przystawki (primero o entradas)
dania głównego (segundo)
deseru (postre)
wina (vino)
kawy (café)


Niekiedy przystawek, głównych dań czy deserów mamy do wyboru kilka. Zwrócić uwagę warto też na wino - jeśli napisane jest tylko vino może chodzić o copa de vino (kieliszek wina) lub botella de vino (butelka wina) - a to już dość znacząca różnica:)
Normy cenowej nie ma, więc jeśli chodzi nam o to by się i nacieszyć hiszpańską kuchnią ale i zaoszczędzić, warto czasem poświęcić trochę więcej czasu na wyszukanie najbardziej satysfakcjonującej propozycji.

Ceny menu wahają się od 8 do 24euro, są zależne nie tylko od składu potraw ale i miejsca, a często nawet, dnia tygodnia. Uważam, że najlepsze menu to takie za ok. 12-15 euro od osoby.
I tak zawsze dostanie się lokalne potrawy, które u nas w Polsce uchodzą za frykasy i są bardzo drogie.

Najwspanialsze menu del día - bez ściem, bez dodatkowych opłat, bez natłoku turystów i w urokliwych zakątkach znaleźliśmy w tym roku w dwóch miejscach.
W Sant Feliu de Guixols (czyta sie "gisiols" hehe) za 11 euro od osoby zjedliśmy:
sałatkę ( co ciekawe, w Hiszpanii bardzo rzadko dostaje się sałatę z gotowym sosem. Na stole pojawia się po prostu dobra oliwa, przyprawy, balsamico, oliwki i można doprawić sobie danie według własnych upodobań)
główne danie rybne - merluza, czyli po naszemu morszczuk
na deser crema catalana
kawa i butelczyna domowego wina.
Za dodatkową opłatą zamówiliśmy tylko wodę.

Innym razem, już z Pablo w roli przewodnika, w popularnej wśród Hiszpanów restauracji Bahia w Cadaqués, jedliśmy:
sałatkę katalońską (sałata z plastrami wszystkich najznamienitszych wędlin katalońskich: chorizo, jamon serrano, botifarra, kawałki ichniego salcesonu i kaszanki)
na danie główne paella de mariscos
kawa, deser (do wybory krem kataloński, lody lub melon) i butelka wina z Tarragony.
Było przepysznie - ale już nieco drożej 16 euro od osoby.

Ale to i tak tanio jak na hiszpańskie warunki.
Cały bowiem urok menu del día kryje się w tym, że w tej samej restauracji, wieczorem, za danie główne zapłacimy tyle samo, ile za całe menu we wczesnych godzinach popołudniowych.



Tak więc nasi znajomi Hiszpanie kolację (cena) najczęściej jadają w domu. Zawsze jest coś na ciepło: zupa, tortilla lub makaron, do tego sałata, pieczywo, wino. A na zakończenie, zamyka się kawowy krąg, bo na stół trafia kawiarka z aromatycznym naparem:)


cdn.


Restaurante Can Segura
calle Sant Pere 11
Sant Feliu de Guixols, Girona


Restaurante Bahia
calle Miquel Rosset 7
Cadaqués
España


zdjęcie kawiarki pochodzi z portalu www.babiniec-cafe.pl

1 komentarz:

Paula pisze...

lubię kawę z kawiarenki :) jednak wolę nie kupować jej do siebie, bo jeszcze bym się uzależniła :)