wtorek, 29 września 2009

tęskno

Pite wczoraj wino zagryzane oliwkami, dzisiejsza pogoda za oknem, e-mail od Pablo i ostatnia audycja Kydryńskiego, która rozpoczęła się mocnym hiszpańskim akcentem. To wszystko naraz uderzyło w postaci wielkiej tęsknoty.

Za Hiszpanią tęsknię jak za osobą. Niemal fizycznie... Bojąc się, że mogę jej już więcej nie zobaczyć, nie odwiedzić...
Tęsknię za jej zapachem, smakiem i brzmieniem.

Owszem - kojarzy mi się z beztroską, wolnością, wakacjami - bo głównie wtedy tam przebywam. Pewnie by zszarzała, zcodzienniała gdybym mieszkając w niej wpadła w rutynę pracy, musiała myśleć o czynszu, pensji, kredycie...
Ale, że tak nie jest, więc staje się azylem, taką przystanią, w której wiem, że zawsze będzie mi dobrze.
Tu w Polsce lgnę do miasta, zgiełku, ludzi - tam najbardziej pociąga mnie przestrzeń i droga, przemieszczanie się. Zapierające dech w piersi krajobrazy za oknem samochodu, decyzje " Tu wysiadamy, tu rozbijamy namiot, tu jest pięknie"...

Mieliśmy taką kasetę, jeszcze w naszym starym Kingu, za czasów pierwszej samochodowej wyprawy do Katalonii i Aragonii. Do dziś nie wiem, co to dokładnie było - pewnie jakieś "the best of flamenco". Tamte, zagubione nagrania najbardziej przypomina mi twórczość Buiki. Ona również sięga po tradycyjne hiszpańskie pieśni i cudownie je interpretuje.
Gdy słucham jej szorstkiego, głębokiego głosu przypomina mi się wszystko to, co podczas tej pierwszej wyprawy, wywarło na mnie największe wrażenie. Łzy wzruszenia po przekroczeniu francusko-hiszpańskiej granicy, serpentyny w Pirenejach, czerwoną ziemię Aragonii, długie proste drogi i bezdroża, urok prowincji i piękno hiszpańskiej mowy...

Posłuchajcie sami, a ja tymczasem spróbuję wziąć się w garść, tęsknotę zamienić w twórczą inspirację i napisać jutro posta "O kulinarnych zwyczajach Hiszpanów, cz. 2"...











Brak komentarzy: