Dla mnie był to dopiero drugi raz.
Poprzednio w gorący letni dzień z Siorrą - przy stoliku na zewnątrz, sącząc pilznerka.
Dziś chłodno i deszczowo więc w środku, przy oknie, w blasku lampki.
Męczę się już w przybytkach typu "u Cioci Wiesi" czy "babci Tereski" - znudzona przecierką, hafcikami i pseudo-prowansalskimi wystrojami wnętrz.
Ale tu mimo przecierek, decoupaży (czy to się tak pisze?) i wszędobylskich tkanin w różany rzucik jest... stylowo.
Republika Róż to dziecię Cacao Republiki z ul. Zamkowej. Większe jednak, i co istotne, proponujące oprócz szerokiego wyboru kaw, czekolad i herbat również coś konkretnego do zjedzenia.
A. prosto z pracy i głodna, więc wybrała znaną już jej sałatkę francuską - na liściach cykorii pokruszony rokpol, orzechy i gruszki, wszystko polane balsamiczno- miodowym sosem. Jedyne do czego się można było przyczepić to zmiana składnika - podobno wcześniej dodawano tam gruszki z syropu, lekko wytrawne w smaku, a tym razem po prostu plastry świeżego owocu.Też dobre, ale jednak to nie to samo - jak przyznała A. Ja takich zmian akurat nie lubię i uważam, że kelnerka powinna o tym uprzedzić.

Ja, jak zwykle, skusiłam się na vino tinto z Nawarry (karafka 250 ml - 10zł) - bardzo dobre w smaku, lekko śliwkowe i podane.... jak w Hiszpanii z oliwkami jako tapas!
By się rozmarzyć do reszty brakowało już tylko napić się pysznej kawy.
A. zdecydowała się na Borgię, którą ja zawsze pijam w Cacao Republika. Ta bomba kaloryczna składa się z espresso, czekolady i bitej śmietany - ale za to stawia na nogi lepiej niż sławetny Red Bull. Ja zamówiłam kawę białą i dostałam to co lubię, czyli średniej wielkości filiżankę aromatycznego naparu i ciepłe mleko w mleczniku ( jak dla mnie to wielki plus dla tego miejsca, bo nie ma to, jak samemu wlać sobie tyle mleczka, ile trzeba:) No a w dodatku była to jedna z moich ulubionych kaw - Cafe Vergnano. Więc już była pełnia szczęścia i morda uśmiecha mi się do teraz:)
Wielkim plusem jest też lokalizacja Republiki - plac Kolegiacki - odpowiednio blisko Starego Rynku ale jednak na uboczu.
Ceny przystępne - sałatki 12-20 zł a porcje solidne, kawy 5-12, grzanki i przekąski 7-15zł, lampka wina 6zł, ale bardziej opłaca się zamówić karafkę.
W piwniczce sala o charakterze bardziej "gabinetowym" - jeśli chcieć zabrać do Republiki faceta i nie przestraszyć go wyszywanymi w różyczki obrusikami to lepiej faktycznie zejść te kilka stopni niżej:)
Można palić - mają dobrą klimatyzację, więc dym nie przeszkadza pozostałym gościom.
Można płacić kartą.
Czynne dość krótko, bo tylko do 24.
I tylko dziwi, że nie mają strony internetowej.
A może źle szukałam?
Więcej grzechów nie pamiętam...
Jeśli to czytasz kochana A., to dzięki za te ukradzione Ci kilka chwil:)
Republika Róż
pl. Kolegiacki 2a
Poznań
2 komentarze:
maj pleżer:)
Również bardzo lubię Republikę Róż i polecam i to właśnie nie ze względu na wystrój, ale na świetne menu ;) A winko podawane z oliwkami podbiło także moje podniebienie :)
Prześlij komentarz