niedziela, 15 listopada 2009

w muzeum

Jakie to dziwne, że czasem dopiero wizyta kogoś z innej miejscowości czy kraju powoduje, że postrzegamy zupełnie inaczej  swoje własne miasto. Patrzymy na nie świeżym okiem, czasem z większym zachwytem, czasem krytyczniej. Stajemy się przewodnikami, znawcami.
Staramy się by gość poczuł się swojsko i dobrze, mobilizujemy się do długich spacerów, zwiedzania, podczytujemy dodatkowe informacje w przewodnikach, sprawdzamy "rozkład jazdy" imprez i wydarzeń kulturalnych.
Robimy rzeczy, o których nie pamięta się normalnie, na które zawsze brakuje czasu i siły.
Ot, choćby taka wizyta w Muzeum Narodowym
Kiedy ostatnio tam byłam? Ileż razy mówiłam sobie, że pójdę?
A przecież  tak blisko, na wyciągnięcie ręki mam wiele ulubionych obrazów, w soboty wstęp wolny i tylko zmobilizować się jakoś nie można.

Na szczęście Ela - nasza koleżanka z Warszawy - zmobilizowała nas przez ostatnie kilka dni  do wielu rzeczy: były spacery, koncerty, kino, kawiarnie i muzeum wreszcie.
Czas mieliśmy w sobotę lekko ograniczony, więc ja udałam się tylko do mojej ulubionej części zbiorów Muzeum Narodowego - sali polskiego malarstwa  z dziełami z XIX i początku XX wieku.


Malczewski, Pankiewicz, Weiss, Gierymski, Wyspiański - to tylko niektóre nazwiska twórców, których obrazy można tam obejrzeć.
Niespiesznie przyglądałam się ulubionym malowidłom, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byłam w tym muzeum i dlaczego tak dawno.
Na nowo odżyła chęć odwiedzenia Paryża, gdy na dłużej zatrzymałam się przed obrazami Gierymskiego Luwr w nocy, Czajkowskiego Przed księgarnią w Paryżu (niestety nie znalazłam jego zdjęcia w internecie), Weissa Kawiarnią Paryską. Zachwyciłam się wcześniej niewidzianym gwaszem Wojtkiewicza Scena alegoryczna, który tak bardzo przypomniał mi w formie i treści ukochanego Lautreca, a na koniec stanęłam jak wryta przed obrazem Wyspiańskiego (jestem krótkowzroczna więc z daleka szok był tym większy) bo  był na nim ... Słodziak, no po prostu nasz Słodziak:)




Zrodziło się we mnie mocne postanowienie, że nie będę już odwiedzała  muzeum tylko by oprowadzić Gościa, ale po to, by pobyć czasem na kilka choć chwil ze sztuką.
Na odkrycie czeka jeszcze wiele: sala kolorystów polskich i galeria plakatu, sala sztuki współczesnej i malarstwa zagranicznego. Już się cieszę i nie mogę doczekać kolejnych sobotnich wizyt.

A w muzealnym sklepiku kupiłam kolejne nabytki z serii Poznań na starych pocztówkach, które od kilku lat zbieram. Tym razem do mojej kolekcji trafiła prawdziwa gratka za jedyne 0.50 groszy - widok z początku XX wieku na Botanischer Garten (tak kiedyś nazywał się dzisiejszy Park Wilsona) a w tle mój rodzinny dom.





Muzeum Narodowe w Poznaniu
Galeria malarstwa i rzeźby
Al. Karola Marcinkowskiego 9




 reprodukcje obrazów pochodzą z portalu www.pinakoteka.zascianek.pl
Dla mnie to jedna z najlepiej zorganizowanych wirtualnych galerii z polskim malarstwem XIX  i początku XX wieku.
Gorąco polecam!

1 komentarz:

Libreria pisze...

to faktycznie rarytas, taka pocztówka, swoją drogą nie wiedziałam, że zbierasz takie cuda:)
a propos Muzeum, to prawda mamy na wyciągnięcie ręki tyle fantastycznych rzeczy a dostrzegamy je trochę późno, jednak lepiej późno niż wcale:)
pozdrawiam